Żółty tramwaj z jedną osobą siedzącą tyłem

Kwiecień ’25 r. W cieniu 27 stopni Celsjusza, a ja uganiam się za żółtym tramwajem. Z zewnątrz, bo aby wejść do środka trzeba odstać swoje w co najmniej godzinnej kolejce. Portugalia jest krajem, który mnie oczarował w 2022 r. i do którego chętnie wracam. Lizbona – ten wyjazd był inny – warsztatowy, gdzie przez cały tydzień skupiałam się na poznawaniu i fotografowaniu różnych aspektów życia w Lizbonie. Życia, które wcale nie jest łatwe w natłoku mas ludzkich (głównie tych turystycznych).

Lizbona a życie

Jeżeli w kwietniu jest taka masa ludzi to jak musi być w sezonie? W czerwcu? Lipcu? Dla mnie już teraz było zdecydowanie za dużo. I były takie miejsca, w których ani nie było fajne, ani nie było ciekawie wizualnie. Nadmiar zdecydowanie szkodzi. I przytłacza.

Mam wybór. Mogę być lub nie być w takim miejscu. Mogę wrócić do domu do ciszy ogrodu, do braku osób obcych, którzy traktują mnie jak tło fotograficzne. Mieszkańców Lizbony pozbawiono tego prawa. Osoby przyjezdne chcą wejść wszędzie i sfotografować wszystko. Bez poszanowania godności ludzkiej. Sytuacja jest podsycana przez fakt, że coraz więcej osób organizuje warsztaty fotograficzne w Lizbonie. Warsztaty, na których nie ma czasu na rozmowę o etyce fotografowania w przestrzeni miejskiej i refleksję o życiu i jego dokumentacji (i tu nie chodzi o RODO). Każdy chce zdążyć sfotografować wszystko i każdego.

Można robić jednominutowe portrety bez budowania relacji. Można. Tylko po co? Jak zbudować zaufanie w 1 minutę? Tak, aby osoba fotografowana ufała nam, że nie nie skrzywdzimy jej zdjęciem? Że nie pokażemy jej w niekorzystnej sytuacji? Tym bardziej, że zdjęcia niepiękne lepiej się klikają. Gdy ktoś zrobi dziwną minę – jest cudownie.

W Lizbonie inaczej jest, gdy fotografujemy tramwaj. Tramwaj, w którym osoby jednocześnie są podmiotem i przedmiotem fotografii.

Gdy wchodzę do takiego tramwaju mam (?) zgodę na to, że kręcę i będę kręcona. W tym turystycznym czerwonym tramwaju jest trochę inaczej niż w przypadku zwykłego – żółtego. W nim próbują przemieszczać się mieszkańcy, którzy przed turystami (do 9.30) próbują ogarnąć sprawunki, a potem chowają się w zaciszu mieszkań.

Osoba w żółtym lizbońskim tramwaju
Lizbońska ulica o poranku z 1 Panią

Po wyjeździe do Lizbony rozumiem bardziej dlaczego nie każdy powinien fotografować trudne sytuacje i dlaczego niektórym powinno się zabrać wszelkie urządzenia rejestrujące. Do trudnej dokumentacji jest potrzebna duża empatia. I to zawsze jest trudne. A ludzie bez duszy tego raczej nie zrozumieją.

Będą zmiany

Lizbona musi się zmienić. Bo nie da się tak żyć. Z perspektywy turysty schody, wzgórza i kolejki do tramwajów są ekscytujące. Mieszkaniec – pewno serdecznie ma tego dość. Tego całego nadmiaru i absurdalnych cen.

Barcelona już krzyczy o swoich prawach. Prawach do godnego życia. Mieszkań. Transportu. Zastanawiam się kiedy Lizbona zacznie?

Kończąc

Wrócę znów. Nie wiem, czy do Lizbony, bo w niej zobaczyłam już to, co chciałam zobaczyć. Doświadczyłam – prawie wszystkiego (pozostało mi jeszcze przepłynięcie promem na drugi brzeg Tagu).

Możne kiedyś uda się wpaść na kawę do Lizbony lecąc na Azory?

Zobacz też inne moje zdjęcia.

No responses yet

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.